niedziela, 14 lutego 2016

Annyeonghaseyo! – Rozidzial jedenasty.

Dziwnie jest spędzać samemu przerwę, ale nie narzekam. Zasłużyłam w pewnym sensie.
Widziałam Stellę dziś w szkole, patrzyła w moją stronę smutnym wzrokiem, ale ja to ignorowałam. Nie dlatego, że się obraziłam i nie zamierzam jako pierwsza wyciągać ręki, choć to moja wina. To dlatego, że nie potrafię rozmawiać teraz z nikim. Boli mnie przymus odezwania się, wolę milczeć i sprawiać wrażenie, jakby mnie tu wcale nie było.
- Cześć – cichy głos wyrwał mnie z zamyślenia, jednocześnie mnie zaskakując, przez co się wzdrygnęłam.
Odwróciłam wzrok i ujrzałam niewiele niższą ode mnie dziewczynę z czerwonymi włosami. Uśmiechała się niepewnie w moją stronę, lecz jej wzrok nie był skierowany na mnie. Uciekała nim w każde strony, od czasu do czasu zerkając na mnie. Znów była ubrana w ciemne kolory. Właściwie to miała na sobie tylko czarne ubrania. Jak zwykle.
- Cześć – odpowiedziałam, uśmiechając się do niej. Nie chciało mi się z nią rozmawiać, naprawdę. Dlaczego tu właściwie podeszła? Na poprzedniej przerwie jej nie było, więc pomyślałam, że teraz też jej nie będzie. O co bym się nie obraziła, bo naprawdę, wolałabym być teraz sama.
Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Jej oczy były szeroko otwarte, cera blada. Czy coś jej się stało?
- Mogę usiąść koło ciebie dziś na angielskim? – spytała, patrząc na mnie.
Patrzyła na mnie, ale nie patrzyła mi w oczy. Nie lubię kiedy ktoś nie patrzy mi w oczy podczas rozmowy ze mną.
Westchnęłam i kiwnęłam głową. Naprawdę wolałabym zostać sama do końca dnia. Ale nie mogę jej jednocześnie odmówić, bo jej i tak już mocno dziwny humor bardziej by się popsuł.
Zu.
Dlaczego Zu?
Och, ten chłopak za nią ma fajną koszulkę z Qqueen.
Potrząsnęłam głową i spojrzałam na dziewczynę. Zu stała przede mną, naciągając rękawy mocno na dłonie. Rozciągnęła je przez to i teraz materiał wystawał poza jej palce. Ale jej to chyba nie przeszkadzało, wręcz odwrotnie.
- Nie jest ci gorąco? – spytałam, a ona gwałtownie podniosła wzrok i spojrzała mi prosto w oczy.
No w końcu!
- Hm? – zamrugała zdezorientowana.
- No czy ci nie jest ciepło. Wiesz, czerń, a na dworze jest gorąco i… - pomachałam rękami w powietrzu, gdyż zabrakło mi słów by zakończyć to zdanie. – No i masz długie rękawy.
Zu skrzywiła się lekko i spojrzała na swoje przysłonięte dłonie. Wzruszyła ramionami, nie dodając nic więcej. Chyba nie chciała rozmawiać na ten temat. Czy to ma coś wspólnego z jej bandażami? Pewnie tak.
Spojrzałam przed siebie, przyglądając się tym wszystkim osobom na korytarzu. Stella tam stała razem z Elliotem, który coś jej opowiadał rozbawiony.
Dostrzegła mnie i uśmiechnęła się lekko, przez co ja odwróciłam szybko wzrok, marszcząc brwi.
- Czemu z nią nie pogadasz?
Spojrzałam na Zu, która zajęta była – jak zwykle – wpatrywaniem się we wszystko inne.
Wzruszyłam ramionami, przygryzając policzek od środka.
- Chyba nie chcę – odpowiedziałam beznamiętnym tonem.
Nagle Zu zatrzymała wzrok na jednym obiekcie, mrugając gwałtownie kilka razy pod rząd. Otworzyła szeroko oczy i zrobiła krok w moją stronę. Co ją tak zadziwiło?
Podążyłam za jej wzrokiem i ujrzałam grupkę chłopaków. Wśród nich był jeden, bardzo się wyróżniający swoim zaraźliwym uśmiechem.
I to na niego patrzyła Zu.
- A ty czemu nie pogadasz z nim? – założyłam ramiona na piersi, opierając się o szafki za nami.
Zu przygryzła wargę. I powiedziała coś, co sprawiło, że poczułam się źle z faktem, że jeszcze kilka chwil temu chciałam żeby jej tu nie było.
- Bo na ludzi takich jak ja, nigdy nie zwraca się najmniejszej uwagi. On nawet by nie zauważył, gdybym się do niego odezwała.

♪ ♪ ♪ ♪

Dziś naprawdę jest gorąco.
Znaczy, tu zawsze jest gorąco, ale dzisiejszy dzień jest nie do zniesienia. Siedząc na przestanku autobusowym, skąd autobus zaraz ma zabrać mnie i kilka innych osób do sierocińca.
Patrząc na ruchliwą ulicę, starałam się nie skupiać myśli na dzisiejszym dniu w szkole, który stuprocentowo mogę zaliczyć do tych najgorszych. Stella nie odezwała się w ogóle, ja tak samo. Nie pojawiła się nawet na lekcjach, które miałyśmy razem z niewiadomych powodów.
Za to Zu trzymała się mnie jak małe dziecko matki. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że nie mówiła prawie nic. Ciągle szukałam tematu do rozmów, a kiedy już udało mi się coś podłapać, ona kończyła to po wymianie dwóch, trzech zdań.
Ale nie potrafiłam jej powiedzieć, że ma się odczepić. Za każdym razem, kiedy próbowałam to zrobić, ona jakby to wyczuwała i patrzyła mi w oczy wzrokiem przepełnionym smutkiem i czymś jeszcze, czego nie potrafię opisać słowami.
Westchnęłam głęboko, odwracając głowę w bok.
W moją stronę szedł Max i nie był sam.
Przy nim szedł Alan, którego oczy przysłonięte były przez okulary przeciwsłoneczne. Tym razem miał na sobie czarną koszulkę (co oni mają dziś z tym czarnym, jest tak gorąco!) z napisem „Ja nie dam rady? Podaj mi klapki!” i czarne, sięgające do kolan spodnie.
- Kimmy! – krzyknął Azjata, wyciągając ramiona w moją stronę.
Wstałam niepewnie z ławki, nakładając torbę na ramię i uśmiechnęłam się niepewnie, pozwalając mu się przytulić.
- Nie dzwoniłaś – powiedział, kładąc dłonie na moich ramionach, odsuwając mnie od siebie, na długość jego rąk. – Nie odzywałaś się. Stella powiedziała, że nie jest najlepiej. I wspomniała coś o kłótni. Kim, o co chodzi? – jego głos spoważniał.
Zabrał jedną z dłoni, by móc ściągnąć okulary i spojrzeć mi prosto w oczy.
Westchnęłam głęboko, wbijając wzrok w ziemię.
- Opowiesz mi na miejscu – dodał po chwili, kiedy zrozumiał, że brak mi odwagi by teraz o tym mówić. Zwłaszcza, że jest tu jeszcze Max, którego na pewno nie chciałabym o tym wszystkim informować.
Podniosłam gwałtownie głowę.
- Na miejscu? – uniosłam brew w górę.
- Max ci nie mówił?
Pokręciłam przecząco głową.
Alan wzruszył tylko ramionami i się uśmiechnął.
- Dzisiejszy dzień spędzasz z nami, słoneczko. 

♪ ♪ ♪ ♪

Tym razem wszyscy zebrali się w mieszkaniu chłopaków. Na wejściu zostałam przywitana przez Jay’a, którego uścisk był stanowczo za mocny. Reszta chłopaków siedziała już w salonie. Jeremy posłał w moją stronę krótki uśmiech, a Daniel nie przywitał się wcale. Był zajęty brzdąkaniem na gitarze, które i tak nie miało sensu.
W rogu pokoju siedziała również Stella, która wymieniła ze mną spojrzenie na samym początku, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju.
Była zajęta czytaniem książki.
Alan kazał mi usiąść na kanapie i poczekać chwilę. Jak powiedział, tak też zrobiłam.
Kiedy tylko zajęłam swoje miejsce, Daniel odwrócił głowę w moją stronę. Miał przekrwione, podkrążone oczy, a jego uśmiech wyglądał jak uśmiech człowieka, który za moment pójdzie i rzuci się z mostu, zakańczając tym samym swój marny żywot.
- Cześć – powiedział swoim zachrypniętym głosem.
- Cześć – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Chyba się denerwowałam. Nie lubię rozmawiać, czy po prostu odzywać się do ludzi, których prawie nie znam. Zwłaszcza jeśli są to chłopcy. Nie lubię tego i już, zawsze boję się, że zrobię coś nie tak, że się zbłaźnię przez co od razu zostanę skreślona przez tę osobę.
Prawy kącik ust Daniela uniósł się nieco wyżej, po czym chłopak wrócił do przerwanej czynności.
Położyłam dłonie na udach, pocierając nimi o materiał spodni, wzrok wbiłam w ziemię, czując się jeszcze bardziej spięta niż poprzednio. Nie lubię takich sytuacji. Wszyscy postrzegają przebywanie wśród ludzi jako coś dobrego, bo w końcu nie jesteś jakimś "zjebem" trzymającym się na uboczu, tylko śmiejesz się z innymi, spędzasz z nimi czas i w ogóle.
A ja taka nie jestem. Ograniczam się do spędzania czasu z maksymalnie dwoma osobami. Dlaczego?
Bo nie czuję się sobą, kiedy jest ich więcej. Czuję się wtedy jakbym była na uboczu, bo się nie odzywam. A nie odzywam się bo nigdy nie wiem o czym mówić. Chciałabym to w sobie zmienić, ale wydaje mi się, że po prostu nie umiem.
Przykładowo, kiedy spędzam czas sam na sam ze Stellą, mogę rozmawiać z nią o wszystkim bez przerwy. Ale kiedy już pojawia się ktoś inny, automatycznie tracę język w buzi i nie odzywam się. A kiedy zdobędę się na odwagę, by to zrobić, to już wtedy jest naprawdę coś.
Rany, chcę już wrócić do swojego pokoju i zaszyć się w nim na dobre kilka dni.
Nagle do pokoju wparowuje Alan wraz z dwójką innych osób, którzy są podobni do niego. Podobni, to znaczy… Również są Azjatami. Kłócą się o coś, co można wywnioskować po ich uniesionych głosach. Niestety nie można zrozumieć żadnego wypowiedzianego przez nich słowa. Mówią w jednym z tych Azjatyckich języków, którego nikt nie zrozumie.
Jeden z nich, ten wyższy, o pełnych ustach, które kształtem przypominały serce, opierał się o framugę drzwi i wywracał oczami, na każde słowo wypowiedziane przez Alana. Był szeroki w barkach i przeraźliwie chudy, co wyglądało dość dziwnie.
I miał wyraźnie zarysowane jabłko Adama.
Drugi z nich, nieco niższy i pulchniejszy na twarzy, zdawał się w ogóle nie byś skupiony na tym co do niego mówią, przeglądał coś w telefonie, od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Miał pomarańczowe włosy. Nie, nie rude. Pomarańczowe.
Alan wywrócił oczami i zdenerwowany opadł na kanapie przy mnie. Oparł łokciami o kolana i schował twarz w dłonie.
- Zostaw idiotów samych to wyżrą ci wszystko z lodówki – wymamrotał, na co Daniel zareagował niepohamowanym śmiechem.
- Mówiłem ci Al, ostrzegałem. – pokręcił głową.
Alan uderzył Daniela w tył głowy i wstał.
A ja przyglądałam się temu wszystkiemu z boku mocno zdziwiona i zdezorientowana zaistniała sytuacją. Alan chwycił tamtą dwójkę za ramiona i wyprowadził z salonu.
- To jego kuzyni – usłyszałam głos Stelli, na którego dźwięk od razu podskoczyłam w miejscu. Odwróciłam głowę.
Nie patrzyła na mnie, wzrokiem obserwowała swoje dłonie, które zaciskała w pięści i rozluźniała je co chwilę.
- Jin, to ten wyższy, a Jimin to ten niższy. Są tu od dwóch dni – dodała po chwili i przeniosła wzrok na mnie, lekko się uśmiechając. – Słuchaj Kim… Przepraszam, że powiedziałam to wszystko Alanowi, ale…
- Stella. Rozumiem. – przerwałam jej i przygryzłam wargę, podnosząc się. Podeszłam do dziewczyny i niepewnie ją przytuliłam, co ona od razu odwzajemniła.
Nie lubię przytulać się do kogoś z własnej woli, bo mam wrażenie, że robię wtedy źle, ale…
Musiałam.
Odsunęłam się od niej i westchnęłam, wsuwając dłonie w tyle kieszenie spodni.
- Zgoda? – spytała.
Przygryzłam wargę, bijąc się z myślami. Bo, o rany, mam tak dużo jeszcze do powiedzenia, powinnam się jej teraz wytłumaczyć, powiedzieć o co mi chodzi. Powiedzieć to wszystko i mieć spokój.
Ale nie potrafię.
- Zgoda – odparłam i uśmiechnęłam się.


xxx xxx xxx

Oh. Miesiąc bez rozdziału. 
Chyba nikt nie tęsknił. xD
W ogóle, dopiero teraz zauważyłam, ze zmieniłam czas w jakim to piszę. 
Jak. 
Nie ważne, do teraz będę się pilnować! xD
No to do następnego!
ps. Anneyonghaseto to Dzień dobry po Koreańsku. (:


4 komentarze:

  1. Dobra przeczytalam i muszę przyznać e calkiem fajny.
    Czyżby Zu się cięla że tak urkywa dlonie.
    To ewidetnie mi tak wygląda.
    Dobrze że Stella i im się pogodzily.
    A Zu jest trochę podoba do Kim tak samo cicha i zamknięta albo mi się to wydaje.
    No cóż nie wiem co jeszcze napisać.
    Czekam na kolejny.
    Idę pisać kolejny do siebie, tak tak Mika idzie pisać rozdzial bo za dlugo już nie wstawiala nic.

    Pozdrawiam

    M.S.

    OdpowiedzUsuń
  2. O stara.
    Jin i Jimin! Jej!
    No i w końcu słodki Elliot się pojawił. Chcę go więcej! ;w;
    I wyobraziłam sobie uśmiech Daniela, taki milusi XD
    Zu, Zu... biedna Zu...
    No i pogodziły się! TAKTAKTAK. O TAK!
    Wiesz.. jakbyś nie zauważyła to się cieszę. Yhym.
    Co jeszcze... Chyba tyle e.e Mało odpałów chłopaków. No i gdzie Ash&Cal? Kocham tą dwójkę XD *uśmiech szaleńca i "motherfucker"* Leję XD
    Deadpool jest zajebisty ._. Kocham tego zjeba ._.
    Ashów, Azjatów i czekolad!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej, witam. przybyłam wreszcie i zasiadłam. Złapałam chwilkę. I Mike mi się własnie pluje w słuchawkach, o. Jestem niepocieszona zakończeniem BTH, ale tutaj postaram się swoje uczucia schować w kieszeń.
    Mika napisała, że Zu jej się wydaje podobna do Kim. A ja uważam, że są inne, oprócz tego, że Kim troszku nie lubi splendoru towarzystwa. Wolno jej. Powiem szczerze, że nie przepadam póki co za Zu. No nie. No po prostu nie. Jeżeli to kolejna taka postać, które zazwyczaj pojawiają się tylko po to, aby zrobić to co mają i narzekać na życie, to ja mówię nie. Mam już tego wątku po dziurki w nosie. Oczywiście to tylko moja subiektywna ocena, jakby ktoś się czepiał.
    Ale dziewczyny się pogodziły! Jej!
    Ja czekam na tatusia Chestera i adopcję i zapoznanie z ewentualnymi Benningtoniątkami. Tak. I na Tal. Lubię Tal.
    Spadam i życzę weny. Trzymaj się. Trzymaj się nawet poręczy, bo pada (?!).

    OdpowiedzUsuń
  4. Anneyongcośtam!
    Patrzenie w oczy podczas rozmowy. Dlaczego Kim lubi jak ktoś patrzy jej w oczy, a mnie się zawsze czepiają, co się tak gapię? Ja zawsze patrzę w oczy. Tak mam. ;-;
    Koszulka z Queen! Miło. Lubię Queen.
    Też zawsze rozciągam rękawy bluz. Piona, Zu.
    Elliot! Elliot to brat Loza. e.e
    O, mam tak samo jak Zu ze zwracaniem uwagi. Też wolę się nie odzywać do ludzi, bo mój głos przejdzie tak nisko, że nawet go nie usłyszą, a nawet jeżeli coś powtórzę, to mało osób schyli się po to, aby mnie usłyszeć.
    Alany mają to do siebie, że są radosne, prawda?
    Wyraźnie zarysowane jabłko Adama. Tim tak ma! I to taki straszny paradoks, bo jak on zapiszczy w jakiejś piosence to zupełnie zaprzecza swojemu wyglądowi. e.e
    Jin, Kim, jeny, ile tu trzyliterowych imion (wypowiedziała się Ula). xD
    O jeny, dziewczyny się pogodziły. Jak to super, to mi się tak podoba. Też bym się chciała z kimś tak pogodzić. To takie miłe, ojenyjeny, wyobraziłam je sobie tak i to jest jedna z moich ulubionych scen z tego bloga.
    Tak, jestem dziwna. Byłam, jestem i będę.
    Bo tak w sumie kiedyś godząc się z pewną osobą to tak miałam, że tyle chciałam powiedzieć i w ogóle, ale ona wróciła z tym swoim pociesznym nastrojem i też po prostu się zgodziłam i tyle. ;-; Ale to było inaczej.
    Jeny, Klaudia, jeszcze zacznę Ci się tu żalić czy coś, przepraszam Cię strasznie. Ja już stąd pójdę, aby Cię nie dołować.
    Pozdrawiam i życzę weny, żelków i pand.

    OdpowiedzUsuń